czwartek, 20 czerwca 2013

Wyprawa do Kinabalu Park


Kilka fotek ze skuterowej wyprawy do Kinabalu park :)
Poniedziałki to mój wolny dzień. Park Kinabalu jest tylko ~90km od Kota Kinabalu. W parku żyją ciekawe stwory... jedziemy! :)


Kilka słów o Sabah. Mieszkam obecnie w Kota Kinabalu (KK), wyprawa niedaleka - na mapce, po prawej od KK możecie znaleźć Ranau. To tam :)

Oczywiście Grześ wyruszył w jego standardzie skoro świt, czyli ~13.00 czasu miejscowego. Trasa prosta, wzdłuż jednej z niewielu tras wgłąb lądu.


W tych okolicach trwa obecnie pora zwana przez miejscowych "wilgotno / gorąco". Jak się możecie domyśleć - codziennie jest upał nie do wytrzymania, popołudniami ZAWSZE ulewa. To zadziwiające uczucie, wstajesz rano (czasem mnie się zdarza wstawać przed 13:P) - piękna, słoneczna pogoda. Będąc w mieście, w kilka następnych godzin obserwujesz chmury zbierające się nad pobliskimi górami i zbliżające się. Popołudni, od ~15-16 ulewa. W Polsce taką burzę okrzyknięto by oberwaniem chmury i lokalną klęską żywiołową. Tutaj to codzienność. Uwierzcie mi, takich ilości wody spadającej z nieba w Polsce nie uraczycie.
Głównym minusem logistyki mojej wyprawy był późny start. W górach zaczyna padać o wiele wcześniej... Dzięki temu, miałem okazję spędzić 2 godziny pod wiatą przystanku autobusowego gdzieś w połowie drogi :)


Pewna specyficzna cecha terenów górzystych. Jest chłodniej. A jak pada zaczyna robić się zimno... Znaczy nie zimno w polskim rozumieniu tego słowa, ale kiedy jest +20°C, jesteś przemoczony, nie masz żadnych ciepłych ciuchów, a poruszasz się szybciej niż 20km/h, wiatr jest bezlitosny... Potrafi wyziębić w kilka chwil. Przez kolejne godziny jechałem dzwoniąc zębami i walcząc sam ze sobą czy aby nie zawrócić... Na szczęście wygrałem wewnętrzny bój :) A za jakiś czas wyszło słońce... czułem się jak jakiś zmiennocieplny gad! Zatrzymałem skuter, wyszedłem na słońce i... o jaki błogostan! Cieplutko! Słonko wyszło! Nagle wszystko stało się piękne, kolorowe! Chmury się rozstąpiły, ukazując niesamowity krajobraz :) Błogostan. Jak niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba!


Czyż świat nie jest piękny?! Na liściach widoczne krople po niedawnej ulewie. A Ty, w promieniach słońca obserwujesz, jak pomału zza tajemniczej mgły wynurza się piękny widok :)


Po kilku minutach prostej przyjemności wygrzewania się na słońcu, w końcu się odwróciłem... Za moimi plecami, wcześniej niewidoczna, ukryta w chmurach czaiła się monumentalna Mt. Kinabalu. Najwyższy szczyt Borneo, skromne 4095 m n.p.m. !


Piękna góra! Pięknie byłoby się na nią wspiąć. Niestety, taka przyjemność dla gościa z zagranicy to wydatek min. 600zł (!). Za pozwolenie i nocleg na terenie parku narodowego. Przesada! Wolę sobie 2x wejść na Rysy, na to samo wyjdzie:P
Dzięki przewodnikom turystycznym wejście na Mt. Kinabalu urosło do rangi głównej atrakcji okolicy (sic!). Codziennie setki turystów płacą i się wspinają. Tylko po to, aby zobaczyć wschód słońca ze szczytu. Wspinać się przez pół dnia, po to, aby następnego wstać o 2 rano(!) i wspinać się po ciemku przez kolejne 4h. Nagrodą jest możliwość podziwiania wschodu słońca... w tłumie innych turystów, otoczony brzękiem cykających aparatów, gwaru ludzi. Tfu, dziękuję za takie atrakcje :/


Ogrzany promieniami słońca, pełen pogodnych myśli ruszam dalej. Mt. Kinabalu pojawia się i znika w oparach chmur.


Pięknie!


Zdjęcie nie oddaje widoku w pełni, ale to niebieskie pomiędzy niebem a górami to morze! Jestem jakieś 70km wgłąb lądu!




Na koniec kilka fot zwierzaków jakie spotkałem w samym parku jak i w jego okolicach :)

Czarny Phliogellus sp.

Scolopendra subspinipes

Chaerilus sp.

Rhysida sp. (longipes?)

Zbliżenie na 'buzię' i wielgachną przetchlinkę trzeciego segmentu - cechę charakterystyczną dla wielu przedstawiciele Otostigminae :)

Z Ranau wróciłem do KK drogą okrężną przez Tambunan. Znów się dałem zaskoczyć pogodzie i... zrobiło się ciemno :P Dziwne uczucie jechać samemu, tylko na skuterku przez góry północnego Borneo. Wokół Ciebie zero świateł. Zero ludzi, zero mieszkańców. Tylko pusta trasa przed i za Tobą. I dziwne myśli w głowie 'hmm, gdzieś tutaj w teorii żyją tygrysy... co by było gdyby... hmmm' I tym podobne. Psychika płata figle w tak niecodziennych sytuacjach :)
Żeby mój powrót nie był zbytnio monotonny, po paru godzinach, przejeżdżając przez pasmo górskie nastała mgła :) Mleko! Widoczność może ze 2 metry! A mgła/chmury oświetlone tylko skromnym reflektorem skutera mają ogromnie stymulujący wpływ na naszą wyobraźnię ;) Znów wszelakie sceny z 'The Mist' stanęły mi przed oczami:)

Ale to nie wszystko! Po etapie mgły, nastąpił kolejny etap ochłodzenia i dzwonienia zębami. Zjeżdżając z gór widziałem migoczące w oddali światła Kota Kinabal. Tak blisko! A jednak tak daleko... I tak zimno... Żeby to co zaraz napiszę miało dla Was jakikolwiek sens, muszę opisać pewną specyficzną cechę ciężarówek, którą spotkałem tylko tutaj (choć ja specjalistą od ciężarówek nie jestem:P). Mianowicie wszelakie lori (po naszemu tiry) mają dodatkowo montowane zbiorniki na wodę, którą polewają rozgrzane hamulce, kiedy mają przed sobą kilkadziesiąt kilometrów z górki. Inaczej hamulce po prostu by się spaliły... Ta woda wylana na gorące hamulce oczywiście paruje. Za ciężarówką unoszą się kłęby pary.
Przemarznięty Grześ jest zdolny do czynów zadziwiających. Postanowił na swoim małym skuterku przyczaić się za pomału zjeżdżającą ciężarówką i co chwilę być otaczanym błogim ciepełkiem pary wodnej z hamulców! Smród palonych hamulców wtedy nie przeszkadzał mi zupełnie! Prędkość 20km/h też nie miała większego znaczenia. Ciepło! Cieplutko! Ohh jak błogo!
Zimna górska noc, wokół mnie chmury 'dymu', w czerwono-pomarańczowych barwach (od świateł stopu ciężarówki), znów ciekawy klimat się zrobił.

Takie przeżycia to chyba tylko ja mam! :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz