poniedziałek, 5 maja 2014

Wycieczka do KL


Mój stary laptop umarł. Znaczy się wykończyłem go 18-ma miesiącami tułaczki w moim plecaku ;) A jak wiecie, w dzisiejszym świecie bez komputera człowiek się czuje jak bez nogi. Wyruszyłem więc do KL na szoping!

Poza radosnym szwendaniu się po wielkim centrum handlowym IT postanowiłem odwiedzić starych znajomych. Wszak, nie planuję długo do Kuala Lumpur wracać, więc z częścią z nich były to spotkania pożegnalne.
Zatrzymałem się u Kai i Zbyszka. To Ci znajomi, co cobie pomieszkują na 29-tym piętrze ;)

Widok z okna jest niesamowity! Niestety praktycznie zawsze krajobraz jest przyćmiony chmurą smogu.


W weekend wybraliśmy się  na krótką wycieczkę w okolice Ipoh. Zwiedziliśmy między innymi jakiś stary pałac, w którym była zamontowana pierwsza winda w Malezji :D





Ruiny jak to ruiny, szału nie było.


Zwiedzaliśmy również pobliską fermę żółwi wodnych, próbującą ratować ginący, miejscowy gatunek Batagur baska. Na pierwszym planie Kaja, na drugim rzeka:P Gdzieś w rzece żółwie ;)



Nocne życie w Ipoh. Nie wiem czemu, ale spodobały mi się te drzwi od klubu ;)

W pobliskich górach zwiedzaliśmy buddyjską świątynię i wielką jaskinię. Złapałem się na myśli 'łee, kolejna nudna świątynia'. Kurczę, do wszystkiego jak widzicie można się przyzwyczaić. I wszystko może się człowiekowi znudzić..


Scena z "Planety Małp"



Kto podliczy skorupiaki? :D


Z początku niepozorna, w środku OGROMNA jaskinia :) Pełna miejscowej młodzieży cykającej co chwilę sweet focie i narzekającej, że nie mogą na fejsika wejść, bo zasięgu nie ma.

Janusz in da city!





Spędziłem w KL bardzo miły czas. Kaja i Zbyszek to świetni gospodarze, aż ciężko było mi dupsko zebrać i wrócić do Sabah ;)
Poza tym spotkałem się po raz ostatni (oby nie na zawsze) z dr. Yeoh na pożegnalną kolację. Gdyż po małemu planuję już mój wyjazd z Malezji. I powrót do naszej cywilizacji... :(