Witam po dłuższej przerwie.
Spowodowana była ona moim pierwszym od trzech miesięcy prawie tygodniowym urlopem :)
Stwierdziłem, że w tym roku zaszaleję (a co!) i sylwestra spędzę w Singapurze! Wszak dzieli mnie od niego jedynie 350 km.
Przez kilka dni przeczesywałem internet - co i jak w Singapurze. Spakowałem się. Wziąłem w pracy kilka dni wolnego. I... wyruszyłem! Autostopem :)
Świetnym źródłem o autostopie na całym świecie jest... autostopowiczowa Wikipedia - HitchWiki.org. Zgodnie z zaleceniami ze strony wystartowałem z węzła autostrady biegnącej w kierunku Singapuru. Czekałem całe... 20 min! I zatrzymał się samochód jadący do Singapuru!
Bardzo sympatyczna para młodych gejów po raz pierwszy w życiu postanowiła zabrać kogoś na stopa! :) Trasę pokonaliśmy w ~4 godziny. Autostrada jest podobna do naszej A4, jedzie się bardzo płynnie i szybko.
Sam wjazd do Singapuru, szczególnie przed sylwestrem był mocno utrudniony - więc wysadzili mnie pod przejściem granicznym, dalej podróżowałem na własną rękę.
Przejście graniczne pomiędzy Malezją a Singapurem zwie się Woodlands. Pomiędzy dwoma krajami leży szeroka cieśnina, przez którą biegnie most (Singapur leży na wyspie). Sporą dość odległość pokonuje się wahadłowo kursującymi autobusami - kurs kosztuje cała złotówkę :).
Powiem Wam, że nakręciłem się na Singapur. Że Europejskie wręcz miasto, że nowoczesna metropolia, itp. Po 'burdelu na kółkach' jaki jest w pozostałych krajach Azji pd-wsch, oraz kilku nostalgicznych, świątecznych dniach - spodziewałem się wiele. Zaraz po przejściu - niemiłe zaskoczenie. Kolejka do autobusu na pół godziny (sylwester), taksówki niby tanie, ale... na przejściu i w najbliższej okolicy nie znalazłem ŻADNEGO kantoru albo bankomatu. Z przyzwyczajenia miałem ze sobą tylko malezyjskie ringgity, przecież na przejściu MUSI być kantor ;) A tu lipa. Godzina łażenia z ciężkim plecakiem w okolicy - wreszcie znalazłem!
Szybka podwózka do kolejki MRT i do hostelu! :)
Kilka słów o komunikacji miejskiej w Singapurze - BAJKA. Rozległa sieć metra (MRT) pod- i nadziemna. Stacje nawet 3-poziomowe, do tego wspaniale rozbudowana sieć autobusowa i brak korków. Autobusem, metrem można szybko i łatwo dostać się w każdy zakątek państwa/miasta. Nie to co najdłużej budowana linia metra na świecie w naszej pięknej stolicy (25 lat! ;).
W hostelu kolejna miła niespodzianka. Drzwi otwiera mi okazało się mój współlokator - Hiszpan René, z którym się szybko zaprzyjaźniam. Właśnie przyleciał z miesięcznej wyprawy po Indiach, w dalszych planach ma kilka miesięcy w Malezji, a potem Chiny :) W hostelu poznałem dwójkę dalszych, moich dobrych już znajomych - drugiego Hiszpana - Davida (obaj są z Madrytu, a poznali się dopiero tutaj!) oraz Austriaka - Sebastiana. David przyjechał do Azji koleją transsyberyjską, Sebastian z kolei przez 2 miesiące podróżował po Mongolii na motocyklu, który kupił i potem sprzedał na miejscu za dokładnie tą samą kwotę.
Wieczorem, przed wyjściem na imprezę, okazało się, że... mamy takie same plany co do sylwestra! Impreza organizowana przez ludzi z CouchSurfing.
Dla tych co nie znają - niesamowicie pozytywne miejsce w internecie! Serwis zrzeszający ludzi, którzy podróżują i tych co chcą ich przenocować na symbolicznej kanapie. W ten sposób można tanio podróżować, często zyskując miejscowego przewodnika a nie nierzadko dobrego znajomego. Członków tej społeczności cechują przede wszystkim otwarty umył i otwarte serce. Korzystam z CS już od kilku lat, na kilkadziesiąt osób, które mnie przyjęły do siebie - 100% bardzo pozytywnych wrażeń! Polecam każdemu! :)
Ekipa CS!
W każdym razie CS organizowało imprezę w kawiarni, gdzie będzie można się spotkać ~16 i ustalić wspólne plany na resztę wieczoru. Nam miejscu poznałem kolejne, bardzo fajne osoby (tak działa CS!) - kilkoro Singapurczykow, Filipińczyka, Chińczyków i jedną Indonezyjkę (którą widzicie na moim zdjęciu profilowym na FB;). Wszyscy mili, otwarci, naturalni.
Po wypiciu Cafe latte (ileż można pić COPI-O czy Cam!) ustaliliśmy, że pójdziemy coś zjeść, a wieczorem wybierzemy się do Marina Bay na ogólnokrajową imprezę i pokaz sztucznych ogni.
Czas mijał nam bardzo mile. Co jest ciekawe - w Singapurze - kraju nie do końca demokratycznym, z drakońskimi karami i często dziwacznymi przepisami, np: 2500 zł mandatu za palenie papierosów w miejscu publicznym, czy tyle samo za zrywanie kwiatków czy plucie. Ale można tam pić alkohol na ulicy! Legalnie! Gdyby nie był tak horrendalnie drogi (jeszcze drożej niż w Malezji!) to byłoby to polskie El Dorado ;).
Tak się bawiliśmy :)
Na zdjęciu Rene z Hiszpanii i Yuliana z Indonezji :)
Tutaj (od lewej) Angie, Yuliana i drugi Hiszpan :)
Marina Bay robi niesamowite wrażenie! Centrum finansowe, jak i rozrywkowe miasta. Wcinająca się wąsko zatoka, otoczona ogromnymi wieżowcami i całodobowymi klubami.
Wygląda jak wielki statek kosmiczny!
Pokaz fajerwerków monumentalny! Choć w 'asian style' Zero odliczania, zero krzyków, zero muzyki. Wszyscy stali w ciszy i podziwiali pokaz. Tylko my się darliśmy jak głupi ;)
Takimi jeżdżą weterynarze w Singapurze ;)
Jakoś tak mało świątecznie, jak za oknem palmy i +30.
Impreza była w czysto CS-owym klimacie - czyli tańczenie z obcymi ludźmi na ulicy, clubbing, szaleństwo do rana!
Ten pan zakończył imprezę przed czasem.
WIELKI Holender ;)
Facet mi Kratosa z God of War przypomina.
Ten po prawej, Brytyjczyk - projektuje silniki Rolls-Royce!
Niesamowita architektura Miasta Lwa
Koleżanki z Holandii.
Grupowa fotka w parku.
7 rano - tłumy czekają na pierwsze metro.
8 rano - powrót do hostelu :)
Impreza była ekstra! Nie bawiłem się tak dobrze i tak spontanicznie od lat. W samym Singapurze zostałem jeszcze kilka dni, w celach już czysto turystycznych. Za kilka dni wrzucę drugą część relacji z wyprawy :)
Mam nadzieję, że i Wam sylwester udał się równie dobrze!
Pamiętajcie, wszystko zależy TYLKO od Was! Wy też możecie przyszłego sylwestra spędzić w Singapurze! :)
Super impreza ;) Pozdrawiam Wojtek.
OdpowiedzUsuń