środa, 6 marca 2013

Penang - cz.1


Penang! Wyspa na zachodnim wybrzeżu, malezyjska stolica pysznego jedzenia :) A przy okazji miejsce urodzenia dr. Yeoh :) Odkąd u Niego zacząłem pracować wiele mi o swojej małej ojczyźnie opowiadał, czasem przywoził różne smakołyki. Jak zapytacie typowego Malezyjczyka o Penang, odpowie Wam - JEDZENIE! Pyszne jedzenie! Z tego głównie słynie Penang! Malezyjskie jedzonko to niebo w gębie dla mnie, ale uwierzcie mi, jedzenie w Penang jest jeszcze lepsze!

Na wstępie mapka, gdzie toto się w ogóle znajduje ;) Z Melaki dotarłem stopem do KL. Tak wyszło, że łapałem stopa na trasie pomiędzy starym miastem a centrum, i 3 pierwsze samochody proponowały mi podwózkę tradycyjnie już na dworzec autobusowy. Głupi ma szczęście, jak to mawiają - 4ty samochód, chińska mama ze swoją kilkuletnią córką (która poruszała się po całym samochodzie, dosłownie w 3 wymiarach) jechała do siebie na przedmieścia akurat w kierunku wyjazdu na autostradę. Kolejna osoba przerażona moimi szalonymi pomysłami; 
- Jak to na stopa? Przecież nikt cię nie zabierze!
- Jak to nikt? A pani? ^^
Tak nam się dobrze rozmawiało, że pani nadłożyła kawał drogi (i czasu w porannym korku) i podwiozła mnie pod same bramki na autostradę !!!
Stamtąd kolejny stop tylko 30km, ale w dobrym kierunku, kierowca był tak zaaferowany moją osobą, że aż wymieniliśmy kontaktami z fb (jak szedłem z plecakiem przez centrum, schroniłem się przed krótkotrwałą ulewą pod dachem, przed salonem Forda. Jeden ze sprzedawców wyszedł na papierosa, zagadał i też o fejsa poprosił:P). Kierowca również bardzo chciał mi wręczyć jakąś pamiątkę, wygrzebał w schowku płytę CD z malezyjskimi przebojami i pomimo moich protestów mi ją wręczył! A teraz ściga mnie na fejsie z pytaniami o recenzję! Kolejny stop - ciężarówka która zapierniczała 120km/h przez resztę trasy do Kuala Lumpur.
Z KL miałem już "zamówioną" podwózkę do Penang wraz z dr Yeoh - wracał do siebie na Chiński Nowy Rok. O obchodach tego najważniejszego święta dla Chińczyków więcej napiszę w kolejnym poście. Następnego dnia, z (byłym) szefem i jego małżonką wyruszyliśmy w trasę na północ :)




Kolejny dowód, że głupi ma szczęście! Poniżej zdjęcia pokoju w którym nocowałem 1go dnia w Penang!


Zgadnijcie ile gwiazdek miał hotel w którym zostałem na pierwszą noc w Penang? Podpowiem Wam, że na nocleg tego dnia wydałem całe 2$ ! :D

Teraz od początku... Na Chiński Nowy Rok zgodnie z tradycją zjeżdża się cała rodzina. Dla dra nie ma miejsca w domu, więc wraz z żoną, synem i synową mieszkają w tym czasie w hotelu. Jako osoby zamożne mieszkają w hotelu bagatela 5 gwiazdkowym (:D). Pech (Garry'ego, moje szczęście) chciał, że jego narzeczona się czymś struła, nie dolecieli do Penang na czas i dolecą dopiero następnego dnia. Pokój dla nich został już opłacony (800zł/dobę). Ja miałem tylko rezerwację (2$) w najtańszym hostelu jaki udało mnie się znaleźć. Dr Yeoh przy kolacji zadał mi bardzo proste pytanie; gdzie wolę dzisiaj spać? W jakimś podrzędnym hosteliku czy może w 5-gwiazdkowym hotelu? :D

Tam nawet przy kibelku jest telefon! :D


Mydło, powidło, szczoteczka do zębów - full wypas!

W szafie sejf!

A w drugiej komplet szlafroków, kapcie, żelazko - wszystko co potrzebne w podróży!

W taki oto sposób moi drodzy, po raz pierwszy w życiu miałem okazję nocować w 5-gwiazdkowym hotelu. W dodatku za darmo! :D

Następnego dnia dr Yeoh zabrał mnie na zwiedzanie. Pogoda niezbyt dopisywała, było dość mgliście, co widać na zdjęciu poniżej. Zamienilibyście Bałtyk na takie widoki? ;)

 No i dochodzimy do sedna. Czyli jedzenia! Nie pytajcie mnie proszę o nazwy, bo ich nawet nie znam. Dr Yeoh chciał mi pokazać best of the best. Także on chodził i kupował jedzenie, a ja siedziałem i jadłem (i tyłem!:P). Na zdjęciach poniżej food cort tuż obok domu, w którym się urodził! Opowiem pierw trochę historii, jedzenie poczeka.
Dr Yeoh urodził się w małym domku, blisko centrum, pod nr 13. 13-tka, podobnie jak u nas jest numerem pechowym. Wierzono, że jego dom jest nawiedzony. I podobno, po ich przeprowadzce (pod inny adres, ale też z numerem 13) nikt nie mógł w tym domu dłużej wytrzymać.
Widoczny poniżej food cort za czasów młodości dra był parkiem, a obok niego znajdował się dancing, gdzie co weekend grała orkiestra, a za 60-gr można było sobie 'kupić' taniec z dziewczyną :D Taki lokalny folklor. Dowiedziałem się też wiele o kulturze Nyonya. Czyli o potomkach chińczyków i malezyjczyków, którzy wykształcili własną kulturę, jedzenie, itp. Ciekawostka - mężczyzna Nyonya to baba :D Dr jest w 1/2 Nyonya - jego mama była Nyonya, a tata był... mistrzem Kung Fu! Nie żartuję, takie klimatu tu mają! Jak z filmów :)
`

Wracając do jedzonka - praktycznie wszystko było P-Y-S-Z-N-E! A tak wygląda cała ta 'jadłodajnia'.


Kotek Neko na szczęście :)
O kotku historia z innej beczki, ukazująca nasze polskie realia... Wysłałem bratu podobnego w prezencie, kiczowata figurka z plastiku, kosztowała mnie całe 8zł. Do brata doszła tylko wiadomość od celników, że musi wypisać co jest w paczce, ile jest warte i to oclić!!! W ten sposób, dzięki naszym kochanym urzędnikom zepsułem bratu niespodziankę ;] Polska mentalność dosięga mnie nawet tutaj :/


Nie znam nazwy, jak już wspomniałem, ale znam już smaki :)

Kartofle w ramach warzyw:) Do tego feta i pyszny sos chilli z mielonymi orzeszkami ziemnymi :)

Coś a'la pierogi, tylko zupełnie inne ;)

Pyszna jajecznica, z krewetkami (!!!), podana na bananowym liściu.

Deser - owoce w słodkim sosie.

A na deser nr 2 lody! Z kukurydzą !!! Po tylu miesiącach Azja wciąż mnie zadziwia. Gotowane ziarna kukurydzy to doskonały dodatek do... lodów :D (kilka tyg później, na Langkawi zdziwiła mnie ostra, ale przepyszna sałatka z cebuli i... arbuza:D)

Zwiedzania ciąg dalszy! Jakieś takie drewniane figurki :P

Mnich.

A to kapitan Francis Light - założyciel brytyjskiego portu Penang!

Oldschool'owy wóz!


Mała architektura w chińskim wydaniu.


Tajemnicza świątynia w tle...

A tu już zdjęcia z wyprawy na wzgórze Penang. Najwyższe wzniesienie wyspy. Całe 821m.

Na wzgórze można wejść, lub... wjechać podobną kolejką jak u nas na Gubałówkę :)
Widok z góry znów zamglony :P


Samego mostu nie widać, widać cieśninę i stały ląd w tle.

Zabytkowa wersja kolejki. Teraz mają super nowoczesne, super szybkie wagoniki :)

Na górze również... największe fistaszki jakie w życiu widziałem !!! Niestety sztuczne :P

Z racji, iż jestem nieprzyzwoicie głupi, moje szczęście było jeszcze większe. Córka szwagra dra również nie dotarła na święta. Więc w jego domu zwolnił się pokój. Darmowy nocleg! Z oryginalną, chińską rodziną w Malezji! W dodatku zaproszono mnie do wspólnego obchodzenia Nowego Roku! To spełnienie marzeń każdego podróżnika, aby przez moment żyć z i tak jak miejscowi :))

A oto dom szwagra :)

Oryginalny chińsko-malezyjski pies kanapowy ;)
(oczywiście jest to 'wajcik' - West Highland White Terrier, 13-letni już staruszek).


Widok zza domu. To mnie ciekawi w Malezji. 99% budownictwa to wysokie bloki lub szeregówki. Zabudowa wolnostojąca praktycznie nie istnieje.

Palące się świece? (były one z papieru, nie wiem jak je nazwać) mają odstraszać złe duchy.

A wypuszczenie ptaszków ma przynieść szczęście (ludziom, oczywiście nie ptaszkom, które ogłupiałe po pobycie w ciasnej klateczce albo wlecą w coś, albo zaraz je jakiś kot upoluje, albo sprytny sprzedawca je wyłapie). Cóż, na religijnych przesądach można zarobić krocie, a to, że często kosztem 'braci mniejszych' to już nikogo nie interesuje..


Nie do końca załapałem o co chodzi, ale ludzie po wyjściu ze świątyni wrzucali jakieś karteczki do ognia. Pewnie aby zanieść je do bogów/bliskich zmarłych/duchów? Ktoś bardziej wtajemniczony w buddyzm mógłby się wypowiedzieć :)

Penang, cała wyspa, jest zamieszkana w przeszło 90% przez populację chińską. Dzięki temu miałem możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o miejscowej polityce :)
Partią rządzącą w Malezji jest 1Malaysia. Partia zdominowana przez malajów, islamistów, pod dużym wpływem przywódców religijnych. Oficjalnie głoszą hasła jedna Malezja dla wszystkich, itp. A w praniu wychodzi tak, że są równi i równiejsi. I tak np w niektórych rejonach ziemię mogą kupić tylko... Muzułmanie. Innowiercy nie mogą. Nie mogą i już! Ogromna kasa z publicznych zasobów trafia do meczetów, wprowadzane są coraz ostrzejsze, religijne przepisy - nawet fryzjer musi być oddzielnie męski i damski. Prostym, niewykształconym ludziom (głównie Malajczycy i Hindusi) to się podoba, stąd partia ma większość. Chińczycy, który stanowią jedynie ~10% społeczeństwa, a są trzonem gospodarki (i główni dzięki ich podatkom ten kraj się rozwija) nie są przychylnie do niej nastawieni.
Na obchody nowego roku całe Penang (przypominam - 90% Chińczyków, centrum opozycji) było przystrojone flagami 1Malaysia (aż sobie jedną 'pożyczyłem' na pamiątkę;). W dodatku rząd się wykosztował i sprowadził nie byle kogo, bo słynnego koreańskiego piosenkarza PSY (twórcę hitu "Gangnam style"),m wykosztowali się, ale to wydarzenie miało wartość głównie propagandową. Oszacowano, że na koncercie pojawiło się ~80.000 ludzi! A wszędzie wokoło flagi 1Malaysia.
Obejrzyjcie sobie poniżej filmik, jak to Penang strolowało partię :)

Podpowiem, pan się pierw pyta czy publika jest gotowa na PSY, a potem czy jest gotowa na BN (czyli większościową partię 1Malaysia) :D


1 komentarz:

  1. W proponowanych filmikach na końcu jest video na którym tłum odpowiada Yes! dla 1Malaysia, hahah, ciekawe czy to przeróbka na potrzeby TV? :)

    OdpowiedzUsuń