Teraz też będzie krótko. Krótko i niepoprawnie politycznie.
Nienawidzę ludzi. Nienawidzę właścicieli.
Niestety, nawet pracując jako wet w (praktycznie) schronisku jesteś zmuszony/a użerać się z nimi. Nie da się od tego uciec. Opiszę Wam sytuację z dzisiejszego poranka, która mną tak wstrząsnęła.
Leczymy dwa kocięta pewnej tajskiej pani na koci katar. Kotki nigdy nie odrobaczane, nie szczepione, pani je przyniosła jak już jej kilka innych zmarło. Przyniosła je przedwczoraj. Dziś przyszła je odwiedzić. Pech chciał, że z powodu dosłownej inwazji klientów nie mogłem ich tego dnia wcześniej obejrzeć. Jeden z kociaków był w stanie agonalnym. Dosłownie umierał na naszych oczach. Wskazanie do natychmiastowej eutanazji. Pani się bardzo rozpłakała jak go zobaczyła i... stwierdziła, że weźmie go sobie teraz do domu. Żywego (ledwo).
Nie mogłem się na to zgodzić z dwóch powodów.
Pierwszy powód, czysto pragmatyczny - zagrożenie epidemiologiczne. Kot umierał na koci katar, chorobę zakaźną i zaraźliwą. W dodatku wirusy są odporne na warunki środowiskowe, można je przenosić na butach, ubraniu, itp. Pani miała w domu inne koty. Wnioski są chyba oczywiste.
Drugi, o wiele ważniejszy dla mnie powód. Pozostawienie żywej istoty w takim stanie jest po prostu niehumanitarne, i jest kompletnym zaprzeczeniem etyki. Zarówno etyki lekarskiej, jak i mojej osobistej. Przepraszam za inwektywę, ale trzeba być nieczułym skurwysynem, aby dla własnej, egoistycznej potrzeby nie skrócić (ogromnych) cierpień zwierzęcia, które twierdzi, że się kocha! Nie zgadzam się z tym! Nie pozwalam!
Wybuchła mała afera. Pani oburzona, że "zły lekarz" chce zabić jej ukochane zwierzątko, ba, nie chce go jej oddać! "Zły lekarz" trwający w swoim postanowieniu, że nie wyda jej żywego kota... Cóż, Tajlandia rządzi się swoimi prawami, aby nie roznosić plotek na całą wyspę, i nie prowokować męża szanownej pani, do odwiedzenia nas z bronią, kotek został wydany...
A ja pozostałem... z kolejną blizną na sumieniu...
Grzesiek jesteś wspaniałym weterynarzem i jeszcze wspanialszym człowiekiem. Robiłeś co mogłeś. Ludzie traktują zwierzęta jak zabawki, jakby nie miały one uczuć,..jakby nic nie rozumiały. Wiem jak ciężko jest uśpić swojego ukochanego zwierzakam, ale każdy zasługuje na godną, spokojną śmierć. Następnym razem (czego Ci nie życzę) zapytaj właściciela czy jak się kogoś kocha to pozwala mu się umierać w męczarniach. Zrobiłeś wszystko co było w Twojej mocy ! I ja jestem z Ciebie dumna ! Powtórze to jeszcze raz, jesteś wspaniałym weterynarzem !!! :)
OdpowiedzUsuńLudzie są wszędzie jednakowi. Głupota najwyraźniej nie jest przywiązana do jednej nacji. To pocieszające.
OdpowiedzUsuńZ zawodowym pozdrowieniem