czwartek, 1 listopada 2012

Yeoh Veterinary Clinic & Surgery


Kilka słów o moim obecnym miejscu pracy, czyli Yeoh Veterinary Clinic & Surgery, oraz o założycielu - doktorze Yeoh.
Jak już wspominałem w poprzednich postach, po zakończeniu etapu tajlandzkiego mojej wyprawy nadszedł czas na etap malezyjski :) Od 4 tygodni pracuję, jako lekarz weterynarii w najlepszej, prywatnej klinice weterynaryjnej w Malezji - w Yeoh Veterinary Clinic & Surgery :)
Oprócz mnie pracuje tutaj dr Tan (Chińczyk, chodząca encyklopedia), dr Goh (Chinka, najmłodsza w zespole), dr Lavinniya (Hinduska), dr Garry (Chińczyk, syn szefa) oraz oczywiście senior rodu - dr Yeoh. Do tego dochodzi portierka, pielęgniarka i technik chirurgiczny i dwóch pomocników; jedynie ci ostatni są Malezyjczykami ;)

dr Goh

dr Lavinniya
Klinika specjalizuje się głównie z chirurgii, ale pod względem internistycznym również bije na głowę prawie wszystkie miejsca, jakie widziałem do tej pory (wliczając w to również te europejskie!). Dwupiętrowy budynek, na parterze znajduje się właściwa klinika. Dwa gabinety, w każdym nowoczesny mikroskop (o szybkiej diagnostyce mikroskopowej jeszcze się rozpiszę). Do tego pełna aparatura diagnostyczna - aparat do biochemii (12 parametrów + testy SNAP, np do oznaczania T4), aparat do morfologii, wirówka do hematokrytu, cyfrowe RTG, USG z Dopplerem, praktycznie wszystko połączone w jedna siec komputerową. 


Sprzęt pierwsza klasa
Bardzo ciekawy patent!
Skrzynka z lampą UV, a w środku... wysterylizowane narzędzia!
Na zdjęciu nie widać, ale w rogu plakatu jest data produkcji... 1975 !!! ;)


Stetoskop kardiologiczny :)
Sala chirurgiczna również wyposażona jest wzorowo - aparat od anestezji wziewnej, kardiomonitor, pulsoksymetr, kauteryzator elektryczny, lampy bezcieniowe, masa narzędzi chirurgicznych. 

W pełnym stroju, z maseczką na twarzy, z pikającą aparaturą wokół i asystentem (!) wreszcie czuję się jak prawdziwy chirurg!
Żelastwa nigdy za wiele! ;)
Na zapleczu szpital z boksami dla chorych zwierząt, co ciekawe - wyposażone w automatyczne kroplówki - wpisujesz z jakim tempem płyn ma być podawany (w ml/godz), ile ma zostać podane, aparat wylicza ile już zostało podane, itp - pełna automatyka :) A nie to co w Polsce - "jakie tempo kroplówki? - a daj 1 kropla na sek" ;)



Pompa do kroplówki - świetna sprawa!
Do tego na pierwszym piętrze znajdują się dwie dodatkowe sale operacyjne, w tym jedna do endoskopii, w tym sprzęt do operacji laparoskopowych (!!!).
A na drugim pietrze... będę mieszkał ja! :) Jak już wspominałem, w tym miesiącu mieszkałem dość daleko od kliniki, na dojazdy schodziło mi nawet po 3 godz dziennie... Doktor, wspaniałomyślnie zaoferował mi miejsce na górze. Jest tam w pełni urządzone mieszkanie, czasem nocuje tam jego syn Garry (który tez tu pracuje), ale zazwyczaj stoi puste. Jakby tego jeszcze było mało, będę płacił za wynajem... 100 zł/miesiąc !!! Jedynie aby pokryć media :) Także pełnia szczęścia! Teraz zamiast ~2 godz na powrót do domu, będę potrzebował 20 sekund ;) 

Stawki w klinice są bardzo wysokie, a większość klientów to ludzie zamożni i wykształceni. Dlatego też bardzo często rozmawiają z nami po angielsku! Chyba nie muszę mówić jak bardzo ułatwia mi to pracę. Minusem są zazwyczaj ich wysokie wymagania, a ja się jeszcze zbyt pewnym siebie nie czuję.

Tak się w Azji potwierdza obecność w pracy - odciskiem kciuka.
Recepcja
Co mnie zdziwiło na samym początku. Praktycznie dla każdego pacjenta standardem jest diagnostyka mikroskopowa kropli krwi z ucha :) Spytacie się każdego weta w Polsce - do czego używa mikroskopu? Odpowie - do kup! Do szukania pasożytów w kupie. Tylko i wyłącznie. A, jak słusznie dr Yeoh mówi - mikroskop jest najtańszym narzędziem diagnostycznym, a zarazem wyjątkowo przydatnym! Ze zwykłej morfologii krwi możemy odczytać bardzo wiele o stanie zdrowia pacjenta. Rozpoczynając choćby od zapalenia, infekcji. Nieraz w wywiadzie zwierze jest zdrowe, temperaturę ma w normie, węzły chłonne nie powiększone, oglądasz preparat a tu neutrofilia na maksa! Coś się nie tak ze zwierzakiem dzieje! Leukopenia, limfocytoza, neutrofile toksyczne, anemia, anizocytoza, pojkilocytoza, akantocytoza, pasożyty (choćby coraz powszechniejsze Babesia spp.), komórki nowotworowe - te wszystkie elementy mają bardzo dużą wartość diagnostyczną! A praktycznie nikt, nie wiedzieć czemu nie wykonuje tego badania... Bo jest od tego maszyna (która po pierwsze nieraz się myli, po drugie nie wykryje wielu patologii), bo mi się nie chce, bo za drogie, bo za trudne, itp. A jest to, napisze raz jeszcze - najtańsze, proste i szybkie badanie.

"Hall of  Fame" dra Yeoh. Też takie kiedyś będę miał!
Korespondencja od wdzięcznych właścicieli za uratowane zwierzaki :)

A żeby było jeszcze ciekawiej, dr Yeoh, w ramach hobby wymyśla rożne rzeczy :) I tak wymyślił własną metodę szybkiego barwienia! Praktycy na pewno kojarzą takie metody jak Diff-Quick czy Hemacolor. Otóż z racji słabej dostępności zestawów owych barwników na terenie Malezji, dr był zmuszony stworzyć własny :) Stworzył metodę tańszą i szybszą! Ma ona tylko dwa kroki (np Diff-Quick ma 3 kroki), a wybarwienie preparatu trwa niecałe pół minuty! Metoda jest porównywalna jakościowo do komercyjnych.
W wolnej chwili wrzucę kilka zdjęć przykładowych preparatów. Oprócz morfologii, barwić można wszelakie płyny, wysięki, przesięki, zawartości guzów, narośli, mocz - co tylko chcemy. Także chcąc nie chcąc muszę zasiąść do książek, odświeżyć wiedzę i zostać hematologiem :)
Poza metodą barwienia, doktor Yeoh opracował kilka autorskich metod operacji chirurgicznych, np skracających zabieg o 2 godziny, mieszaninę anestetyczna TKX (tiletamina, zolazepam, ketamina i ksylazyna), kilka mieszanin leków, np autorski skład kropel do uszu, itp. Facet jak widzicie jest praktycznie geniuszem :)

To proszę państwa jest... cennik zakładu pogrzebowego dla zwierząt!
1 RM ~1 zł

Azja to jednak zupełnie inna kultura. Są tutaj cmentarze dla zwierząt. Nagrobek ukochanego pupila, lub chociaż urna jest na porządku dziennym. Jeden właściciel kilkukrotnie wybierał, wybrzydzał kolor trumny - łącznie na ceremonię wydał >10.000zł !

Kilka slow o nim. Dr Yeoh pracuje w zawodzie nieprzerwanie od 37 lat! Zaraz po studiach otworzył klinikę, w której obecnie pracuje. Do dziś na ścianach wiszą plakaty z anatomią psa i kota z lat 1975 i 1976! Początki były bardzo trudne, dr sypiał na podłodze w klinice, nie stać go było nawet na łózko. Przez pierwsze 20 lat pracował jako jednoosobowa lecznica - wszystko robił sam, bez pomocników, recepcjonistki, itp. Z czasem się wybił, dorobił :) Obecnie posiada trzy lecznice, moja jest najstarszą, z największą renomą. Najwyżej cenioną. Jeździ po konferencjach po całym świecie, w Europe bywa średnio raz w roku; w grudniu leci do Peru na wakacje, a w marcu do Nowej Zelandii na kongres WSAVA :)
Bardzo doświadczony klinicysta, do tego świetny nauczyciel, człowiek lubiący i przede wszystkim chcący dzielić się swoją wiedzą. Otwarty na świat, na inne kultury. Lepiej chyba trafić nie mogłem! :)

Z racji typowo klinicznej pracy jaką wykonuję, większość przyszłych postów będzie opisywać ciekawe przypadki z mojej praktyki. A takich tutaj, nie powiem, jest bardzo wiele! Począwszy od lotopałanki z biegunką, poprzez przejechanego żółwia gwiaździstego, psa z Babesia gibsoni, a na potrójnej osteotomii miednicy (TPO) u psa z dysplazją stawu biodrowego skończywszy :)

Na koniec kilka tymczasowych i nie tylko zwierzaków z kliniki :)
"Śliczności"
...i ten uśmiech ;)
Smutny Chow chow jest smutny... :P
Chow chowy to generalnie gUpie zwierzęta. Zdarza się takiemu podczas operacji ni z gruszki nie z pietruszki zagotować. Dosłownie! Temperatura im rośnie jak oszalała i umierają z przegrzania!

A to jeden ze stałych mieszkańców kliniki - kot pielęgniarki. Przy okazji nasz pupil.
Straszny leń, ale gadatliwy.

Proszę Państwa oto kot.
...w rozmiarze XXL ;)
dr Lavinniya i jej podopieczny - porzucony pudelek Coco :)

Mambo - głuptas z ADHD ;) W złamanym podudziu rozwalił gwóźdź  śródszpikowy, gdyż skakał jak głupi, bo się cieszył na nasz widok ;)
Dwa kociambry jednego z techników. Już 'wycięte' :)

7 komentarzy:

  1. "Bardzo doświadczony klinicysta, do tego świetny nauczyciel, człowiek lubiący i przede wszystkim chcący dzielić się swoją wiedzą. Otwarty na świat, na inne kultury. Lepiej chyba trafić nie mogłem! :)" Grzesiek, strasznie Ci zazdroszczę! :D Czekam z niecierpliwością na kolejne malezyjskie opowieści (szczególnie z hematologią, bo interesuje mnie to jak mało co - w sumie na drugim roku szału nie ma jeśli chodzi o "fajne" przedmioty).

    Pozdrawiam
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę przesadzasz z tymi odniesieniami do Polski.. w wielu gabinetach rozmaz jest standardem, pompy infuzyjne to też nie jakiś kosmos... no ale fajnie że trafiłeś w takie miejsce:)pozdr Palec

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano widzisz :) Ja w żadnej lecznicy, w tym uczelnianej takich 'cudów' nie widziałem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem od kilku lat szczęśliwą właścicielką chow-chowa i co jak co, można im wiele zarzucić, ale na pewno nie to, że są GŁUPIE! Zapewne zna Pan tę rasę tylko z wizyt wet., posiadaczem zapewne Pan nie jest. Takie osądy proszę zostawić dla siebie Panie doktorze, bo sorry - ale takie stwierdzenia są po prostu głupie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehh, szanowny anonimie, określenie gUpi wcale nie oznacza głupi ;)
    Napisałem tak z przekorą. Sam znam wiele Chow chow'ów, poza kliniką i je bardzo lubię :) Owe określenie odnosi się do ich popapranej fizjologii - z racji rzadkiej mutacji genetycznej pod wpływem znieczulenia gwałtownie rośnie im temperatura i umierają z przegrzania.
    Urażenie właścicieli oraz samych chow chow'ów nie było moją intencją :)

    Pozdrawiam,
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
  6. "Spytacie się każdego weta w Polsce - do czego używa mikroskopu? Odpowie - do kup! Do szukania pasożytów w kupie. Tylko i wyłącznie" troche krzywdzace, w mojej Kosakowskiej placówce, prucz rozmazów, standardowa diagnostyka cytologiczna kazdej zmiany dermatologiczno/ onkologicznej. a nie uwazam ze jestm jakims wyjątkiem:P Przemek P

    OdpowiedzUsuń
  7. Szanowny kolego po fachu, najwyraźniej miałeś dużego pecha do polskich lecznic. Twoja opinia jest mocno krzywdząca dla wielu placówek. Wszystko co z takim entuzjazmem opisujesz w Polsce jest jak najbardziej dostępne. Jeśli w niektórych punktach tak nie jest przyczyna oczywiście tkwi w finansach. Mało który gabinet może sobie pozwolić na zakup RTG cyfrowego. Jeżeli w punkcie, w którym pracujesz klienci są tak zamożni, to nic dziwnego, że można taką placówkę rozwijać. Sprzęty znikąd się nie biorą. Pozdrawiam, lekarz weterynarii z Polski ;)

    OdpowiedzUsuń