Żyję!!! :)
Musicie mi wybaczyć, ostatnie trzy tygodnie były mega zwariowane! Byłem ciągle w trasie, nie miałem albo sił, albo możliwości aby wrzucić update :) Ale oto jestem z powrotem! Osiadłem na trochę na wyspie Langkawi! Więc nadrobię zaległości :)
Pierwszym punktem mojej wyprawy, po zakończenie współpracy zawodowej z dr Yeoh były wzgórza Cemeron. Na półwyspie malajskim w dużej mierze, po środku znajdują się góry, pogórza, wyżyny. W wyższych partiach jest o wiele chłodniej, ale o tym poniżej :)
Tanah Rata, to mała mieścina znajdująca się w samym centrum okolicy zwanej Cameron Highlands. Ze spokojnego, małego miasteczka została brutalnie przerobiona w lokalne centrum turystyczne... nawet Starbucksa tu mają...
Na zdjęciu poniżej prawdopodobnie najtańszy nocleg w mieście! ;) całe 20zł/dobę za własny pokój w wersji zminiaturyzowanej. Do tego zimny prysznic, ale co tam!
Smutny przykład postępującego rozwoju człowieka... Po lewej pierwotny las deszczowy, po prawej nowo wybudowane osiedle bloków...
Taka tam ścieżka do dżungli ;)
W Cameron, jak to przystało na turystyczną okolicę, znaną głównie z plantacji herbaty i truskawek jest sporo "atrakcji" robionych pod turystów - 'butterfly farm', wioska miejscowych, pasieka, itp.
W okolicy też jest kilka wyznaczonych pieszych szlaków, pomyślałem, Beskidy to nie są, ale warto to zbadać. Z chęcią, po miesiącach 'big city life' poszwendam się po lesie i rozruszam kości :)
Jeden z miejscowych 'cudaków' :)
Ot, jeden z wielu wodospadów w okolicy. "Ogromna atrakcja" dla turystów, dla mnie trochę zbyt zaśmiecony
Proszę Państwa, przed Wami... szlak turystyczny:D Zdecydowanie nie jest do dobry pomysł na rodzinny wypad na weekend na miasto, tak jak myślałem... Wąska, zabłocona ścieżka przez dżunglę... w górach.. w porze deszczowej... Ścieżka albo się pięła ostro w górę, albo ostro w dół, wokół mnie ogromna, zielona, wilgotna dżungla. Temperatura była wręcz idealna! Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie po >pół roku codziennego smażenia się w Azji, a tutaj 18-20stC! Pomimo sporej hipsometrii, śliskiego błota szło mi się bardzo dobrze, właśnie dzięki chłodnemu powietrzu pociłem się o wiele mniej :)
Widok ze szczytu zapierał dech w piersiach! Nie było to żadne wysokie wzniesienie, ale widok powalał! :) Góry, chmury i ja :)
...i las :)
A oto efekt... 6h szwendania się po lesie. Na szczęście buty były kupione w markecie specjalnie na tą okazję. Kosztowały całe 50zł :) O dziwo jeszcze żyją. Ale niedługo znów je zabiorę do lasu!
Dla niedowiarków - w Malezji może być tak chłodno!
Dla ciekawskich - najniższą temperaturę jaką kiedykolwiek odnotowano w Malezji - 7stC, właśnie tutaj w Cameron Highlands :)
W lesie praktycznie pustki, pewnie turyści wszystko zadeptali... Jedyne co mi się ciekawego udało ustrzelić aparatem, w trakcie samotnego 'night jungle safari' jak to miejscowi zwą:)
Przed Państwem ślimak z rodziny Ariophantidae, przedstawiciel Hemiplecta lub Naninia :)
Taka tam fotka z chaszczów.
Miejscowy klimat jest na tyle łagodny, że rosną tam nawet iglaki! Pierwsze jakie widzę tak daleko w Azji.
Największą atrakcją okolicy są niekończące się, ogromne plantacje herbaty. Widok rzeczywiście zapiera dech w piersiach! Warto było przeboleć całą dniówkę na wypożyczenie skutera na 10h ;)
Mogłem sobie jeździć tam i siam, zwiedzać co chcę, kiedy chcę, jak długo chcę :) Zero zwiedzania na gwizdek, polowania na autobusy, itp.
Wyobraźcie sobie pracować z takimi widokami! Dla miastowych, takich jak ja - pewnie bajka. Jednak dla miejscowych mniej... Czy deszcz czy słota - wychodzisz na cały dzień w plantacje i tniesz krzaki... Nawet nie chcę myśleć po ile godzin dziennie muszą pracować.
Jednak dla turysty - miejsce warte odwiedzenia - niezwykły miks ultra-zielonych krzaków herbaty, lasu deszczowego wokół i chmur :)
Moje szczęście - oczywiście mnie zlało ;)
Nawet powiem więcej, przez całe 5 dni które tam byłem ładna pogoda zrobił się... 6go dnia rano jak wyjeżdżałem! 5 dni deszczu, zimna (jedyna kurtka została w Bangkoku, jedyna bluza została przemoczona pierwszego dnia), błota i łażenia po górach w górę i w dół! Takie Bieszczady made in Malaysia! :D
Nigdy nie dotarłbym w takie miejsca autobusem, czy nawet stopem! Po tych zagubionych ścieżkach gdzieś pomiędzy plantacjami, praktycznie nikt nie jeździł.
Nawet się podjąłem (udanej) próby wjechania na jeden szczyt, gdzie ścieżka była na zmianę wielkimi kamulami i błotem:) Moim jedynym towarzyszem był ciągnik na ogromnych kołach. Taki to wszędzie wjedzie :)
Jechałem widoczną na zdjęciu ścieżką.
Ale widok ze szczytów mówi jednoznacznie, ze warto było ryzykować upadek ze zbocza o nachyleniu ~45% aby tu się dostać :D
Tak właściwie to nie jestem ogromnym fanem herbaty (choć zieloną uwielbiam), popularnych miejsc turystycznych wręcz unikam. Poniżej prawdziwe źródło mojej fatygi. Przypominam - 5 dni włóczenia się po górach, w błocie po kostki w deszczu i w zimnie:
Scolopendra subspinipes subspinipes "Malaysian jewel" highland - odmiana nosząca znamiona endemitu, występująca tylko w Cameron Highlands i pobliskich wzgórzach. Jeden z białych kruków hodowli amatorskich. O Cameron Highlands słyszałem i czytałem na wiele lat zanim w mojej głowie zrodził się nawet pomysł na samodzielną wyprawę w te okolice! To było jedno z miejsc, gdzie występują te 'mistyczne' zwierzęta.
Udało mi się, ale tylko połowicznie...
Oto Scolopendra subspinipes subspinipes "Malaysian jewel" odmiana lowland. Na całe 5 dni tylko jedna... Cóż, nie można zawsze być szczęściarzem :)
Jak już wspomniałem, nagromadziłem ostatnio wiele przeżyć i również wiele zdjęć, także następny pojawi się już za kilka dni :)
Czytam, oglądam i myślę sobie, że mogłabym Ci plecak nosić, byleby znaleźć się w takich pięknych miejscach :) Nie potrzebujesz tragarza? Godzę się nawet na wolontariat :)
OdpowiedzUsuńNie masz może listy oczekującej? Na noszenie plecaka skusiłabym się i ja! Zagraniczne "Bieszczady" wyglądają zachęcająco. :)
OdpowiedzUsuń