piątek, 10 sierpnia 2012

"Świątynia" Tygrysów

Placówka chroniąca tygrysy, czy maszynka do robienia pieniędzy?...
   Nawał wydarzeń, a i pracy ostatnio sprawił, że kolejny post pojawia się z takim opóźnieniem...
Mam nadzieję szybko nadrobić zaległości :)

   W ostatnią sobotę wybraliśmy się razem z Goy ponownie do Kanchanaburi, tym razem mając tylko jeden cel - zobaczyć słynną "Świątynię" Tygrysów... Miejsce wspominane w poprzednich postach, dla przypomnienia - dość kontrowersyjne. 
   Czy plotki okażą się prawdą? Postanowiłem przekonać się samemu!

Samo miejsce dość niepozorne, luksusów tu nie ma. Choć zaskakuje cena za wejście, jak na miejscowe standardy ogromna - 600 batów (66zł). Po kilku krokach i minięciu swobodnie spacerujących po całej "Świątyni" krów, jeleni, bawołów czy dzików (jedzenie dla tygrysów? :P) docieramy do kanionu. Miejsce bardzo tłoczne, ogromne ilości turystów. Kilka chwil czekania w kolejce i... pani wolontariusz zabiera moją kamerę, bierze mnie za rękę, prowadzi do pierwszego kotka, kładzie moją rękę na kotku, odsuwa, cyka kilka fotek, znów za rękę prowadzi do następnego kotka, mini sesja, i tak dalej, i tak dalej. Taśmowa produkcja zdjęć, jak w fabryce. A człowiek jest dosłownie prowadzony za rączkę.

   Kawałek dalej widzimy niewielki wybieg na 3 tygrysy (wielkości porównywalnej do wybiegu w Warszawskim zoo). Idąc jeszcze dalej natrafimy na ciasną klatkę z dwoma niedźwiedziami. I tyle. Oto cała wielka "Tiger Temple".
Teraz już wiem, czemu po angielsku zwą się 'water buffalo'
Kilka zdań o sytuacji zoohigienicznej mieszkańców. 
Kopytne mają odpowiednie warunki. Wolny wybieg, dostęp do wody, do paszy zarówno objętościowej jak i treściwej.
Niedźwiedzie - tu jest źle. Metalowa cela, rozmiarami przypominająca klatki spotykane w polskich ogrodach zoologicznych w latach 90-tych, w środku dwa smutne misie. Niby wszystkie biologiczne potrzeby mają spełnione, ale stereotypia pogania stereotypię... Podobnie jak słonie w wielu placówkach tutaj.
Czy aby na pewno tylko 'śpiący' olbrzym ?
Słit fotka musi być!

Tygrysy - szczerze, mam mieszane uczucia. Osobniki w kanionie, a było ich z 15 były rzeczywiście podejrzanie śnięte... nie reagowały praktycznie na żadne bodźce zewnętrzne, były w letargu... Dla porównania koty na wybiegu były aktywne, bawił się ze sobą, skakały - prawidłowe zachowanie tygrysów. Także upał czy pora dnia nie były powodem tej "ospałości". Kontrargument napotkałem kilka dni później, w zupełnie innym miejscu - w klinice, w której obecnie pracuję mieszka ~20 kotów, których ulubionym zajęciem jest... spanie cały dzień! Nie reagują dosłownie na nic, na zabawki, poszturchiwanie, itp... no może jedynie na miskę ;) Także ospałość/lenistwo tygrysów wcale nie musi być wywołane farmakologicznie.

Jednoznacznie nie mogę odpowiedzieć na pytanie, czy tygrysy są czymś odurzane czy nie. Może za kilka miesięcy dokładniej zbada to Ania ;)
Cała oprawka wokół tygrysów - masa wolontariuszy, tłumy turystów - to mi się zdecydowanie nie spodobało. Koty były jedynie atrakcją turystyczną, ich dobrostan schodził na dalszy plan.




Krowa jaka jest, każdy widzi

Smutny miś...


Przykładowa fotka z lokalnego bazaru. Wegetarianizm w Tajlandii nie zawsze jest kwestią wyboru...


Kilka zdjęć górek i pagórków w okolicy Kanchanaburi


Oraz jeden z mieszkańców - prawdopodobnie Lychas mucronatus :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz