czwartek, 23 sierpnia 2012

Typowy dzień w Lanta Animal Welfare ;)


Nareszcie znalazłem trochę czasu aby wrzucić zdjęcia :)

Znów wpadłem w wir pracy:) Pracuję w lecznicy od 9 do 17, z godzinną przerwą na obiad, 6 dni w tygodniu, a nieraz i 7. Podstawowym zadaniem Lanta Animal Welfare jest program ABC/AR (Animal Birth Control and Anti Rabies Vaccination), czyli pisząc wprost, naszym głównym priorytetem są kastracje i sterylizacje zwierząt. Lanta nie jest typową lecznicą, pomijając sytuacje zagrożenia życia leczymy tylko zwierzęta, których właściciele zgodzili się na sterylizację.
Czemu tego typu akcje są potrzebne? Oto prosty plakat dla nieuświadomionych.

Każdy dzień rozpoczynam od 'przeglądu' wszystkich naszych pacjentów.
9.00-10.00: 'Przegląd':
Chore zwierzęta trzymamy w trzech miejscach;
- w izolatce (choroby zakaźne, kwarantanna),
- pomieszczenie dla zwierząt przed i po operacji,
- wybieg i kojce dla tymczasowych psów.
Poza kontrolą stanu zdrowia i postępu terapii moim zadaniem jest poranne podanie leków. Mamy np. jednego kociaka z kocim katarem, podajemy mu m.in. ACC i gentamycynę w formie inhalacji; samo to zajmuje ponad 20 min. Mamy również szczeniaki, z problemami skórnymi, które mają taką 'gastrofazę', że zjadają dosłownie wszystkie tabletki jakie im podaję prosto z ręki! Normalnie, pacjent idealny :)

Po przeglądzie, jeśli nie mamy akurat pacjentów, mam zazwyczaj trochę czasu aby zaparzyć sobie kawę i zjeść część śniadania.

Od ~10.30 jeśli mamy pacjentów rozpoczynamy operacje. Ich liczba waha się od 1 do kilkunastu dziennie. Często jeździmy również z dr. Tejem na polowanie z dmuchawkami, co opiszę w oddzielnym poście :) Czasem dr sam poluje, a ja siedzę w klinice i operuję przez pół dnia :)

~15.00-16.00 zazwyczaj robię sobie przerwę obiadową, ot czasem do tego dołączę basen (mamy za darmo!), albo chwilę pływania w morzu :)

16.00-17.00 - popołudniowy obchód, oraz podanie lekarstw pacjentom.

Nie powiem, męczące jest nieraz to, iż czasem, dosłownie NIC się nie dzieje przez pół dnia, a ja, jako jedyny wet muszę siedzieć 'na posterunku'. Inni wolontariusze chociaż mogą się z psami na spacer przejść! ;)






pora karmienia, skromnego stadka 19 kotów, widok niesamowity :)



Dziś, razem z dr. Tejem, i nowym wet-wolontariuszem, Rene ze Słowacji wybraliśmy się do dwóch okolicznych gospodarstw zaszczepić zwierzęta. W tym dwie przesympatyczne małpki :)


System uwięzowy pozostawia wiele do życzenia, ale cóż... ciągle muszę sobie przypominać, że to nie Europa... Małpki są w dobrej kondycji fizycznej, opiekunowie poświęcają im dużo swojego czasu, na swój sposób dbają o nie. Niestety, pozostaną one do końca życie okaleczone psychicznie... miejsce małp jest w lesie, pośród przedstawicieli swojego gatunku... Kupowanie tak inteligentnych i wrażliwych zwierząt na 'pety' jest dla mnie wyjątkowym egoizmem.

A oto i dr Tej! Świetny chirurg (jest kilka lat ode mnie starszy, a ma na koncie już >10.000 sterylizacji (sic!)). Do tego bardzo dobry mentor. Na zdjęciu razem z udomowionym łaskunem, zwanym nieraz cywetą ;)
 

Kolejna sweet-focia do kolekcji ;)

Dr Rene w akcji.

Jedna z wolontariuszek; Heather z UK.

Szczepienie!

Słodziak! ;)



Cyweta

Właściciele farmy, mimo iż twierdzą, że kochają zwierzęta trzymają również ptaki drapieżne w takiej oto klatce... pozostawię to bez komentarza.



A życie toczy się dalej... ;)


Tajski królik morderca, tak agresywnej bestii jeszcze w życiu nie widziałem!

Praca weterynarza nieraz wymaga poświęceń ;)

Ot taki sobie przydomowy ogródek

 Heather i cyweta znów :)


Jeden z naszych psiaków :)


Na zakończenie dnia przyjechały do nas dwa psy. Lokalni używają ich do polowań... te natrafiły na dziki...

Skończyło się względnie dobrze; kilka głębokich ran, sporo szycia, dużo bólu, ale się wykaraskają :)

Uff! Starczy wrażeń na jeden dzień! ;)

2 komentarze:

  1. A myslałam, że dr Tej jest starszy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na więcej :D

    swoją drogą myślałam, że ja mam sporo kotów pod opieką :D

    OdpowiedzUsuń