poniedziałek, 9 lipca 2012

Bangkok!

Była 7 rano, ja wymęczony po nocce w samolocie, a poprzedniej na lotnisku... do tego 5 godzin różnicy czasu... czyli czas najwyższy na zwiedzanie! ;)
Pierwsze wrażenie - matko! Jak tu zielono! Temperatura ~30°C, masakryczna wilgotność, i dosłownie wszędzie czy to w doniczkach czy na dziko bujna, egzotyczna roślinność. Bioróżnorodność flory w Tajlandii jest wprost niesamowita.
Waran i jego jeszcze żywa ofiara... brutalne, acz
w pewnym sensie piękne widowisko przyrody.
Na początek - ogromny weekendowy bazar. Można na nim kupić dosłownie wszystko. Niestety również szczeniaki czy wiewiórki na smyczy (!). Z kolei w parku w pobliżu rezydencji królewskiej, w samym centrum 6-milionowej metropolii zaobserwowałem żółwie czerwonolice in situ (tak, te same, które tak licznie goszczą w naszych domowych akwariach) oraz "skromne" ~półtora metrowej długości warany.

Chinatown
Zack i Milad z Kaliforni to moi nowi współlokatorzy. Również korzystają z gościnności Goy. Wczoraj i dziś spędziliśmy całe dnie na zwiedzaniu - buddyjska świątynia Wat Arun, muzeum medyczne, muzeum anatomiczne, China Town. Byliśmy na przepysznym korean BBQ oraz miałem okazję skosztowania smażonych na głębokim oleju świerszczy czy skorpionów! Chrupiące, trochę przesolone, sporo twardej chityny, ale mięsko smakuje jak kurczak. Pyszności! :)
 Również spotkaliśmy się z Book'iem - studentem 6-go roku weterynarii, pomaga mi zdobyć kilka leków dla Sanktuarium :) Jutro spotykam się z nim znowu, zapozna mnie z szefem uczelnianej kliniki małych zwierząt. Przy odrobinie szczęścia zdobędę wszystkie leki jakich nam brakuje :)

Moje drugie wrażenie z Bangkoku. Jest super! Jest bardzo egzotycznie, ale zupełnie nie czuję się nieswojo. Tajlandia to rzeczywiście wymarzony kraj na początek przygody z Azją! :)

Ps: Najpewniej pojutrze, razem z Gemmą wyruszamy do Sangkhalburi :)
Wat Arun
Wat Arun
Sok kokosowy prosto z kokosa?
Nie ma problemu! Całe 2zł :)
Wat Arun 

Skorupiaki ;)

Jedzonko - prażone świerszcze 
Znów jedzonko - skorpiony
Nie jedzonko ;)

Oczywiście nie
 mogło zabraknąć skolopendry ;)
A na koniec moja wesoła gromadka ;)
Od lewej: Zach, Goy i Milad

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz