Pewnie się zastanawiacie co to jest to całe "Baan Unrak Animal Sanctuary" i skąd ich wytrzasnąłem? ;)
Oto krótka historia owej organizacji.
Sześć lat temu brytyjska aktorka i fotograf - Gemma Ashford przybyła do Sangkhlaburi, aby uczyć lokalne sieroty angielskiego.
Najbardziej jednak zszokowało ją, nie tak jak przypuszczała życie dzieci, uchodźców z Birmy, ale skrajnie beznadziejna sytuacja bezpańskich, błąkających się psów, bezskutecznie żebrzących o cokolwiek do jedzenie na pobliskim bazarze. Kopane, przeklinane, odganiane. "niedotykalne"... Z ludźmi znęcającymi się nad nimi w każdy możliwy sposób... Niektóre kulawe, inne chore, często z otwartymi, gnijącymi ranami. Choroby praktycznie nie występujące u nas w Polsce - parwowiroza, nosówka czy wścieklizna były na porządku dziennym. Tylko jeden z napotkanych psów nie miał świerzba...
Miesiące nauczania mijały, a Gemma wciąż myślała o zwierzętach. Była zdeterminowana im pomóc. "Chociaż je nakarmię! To już coś zmieni". Z drobnymi funduszami, uzyskanymi od Humane Society Gemma zaczęła doglądać miejskie psy. Z czasem zaczęła je poznawać, zaprzyjaźniać się z nimi. Kiedy fundusze się wyczerpały, Gemma nie przestała pomagać. Z własnej kieszeni zaczęła finansować kontynuację swojego dzieła.
Od szkoły, w której uczyła w ramach wolontariatu - Baan Unrak School, udało jej się wydzierżawić kawałek ziemi, na którym wybudowała prowizoryczne schronisko. Wieść szybko rozniosła się po okolicy i okoliczni mieszkańcy zaczęli znosić chore i ranne zwierzęta (mimo iż Gemma nie miała żadnego wykształcenia medycznego). Zaczęto nazywać ją ”Farang Ma" czyli w wolnym tłumaczeniu "Psia Pani z zagranicy". Ilość pacjentów rosła w tępie lawinowym. W ten sposób, w dość sponataniczny sposów narodziło się Sanktuarium.
Dziś, na stałe mieszka tam przeszło 50 psów. Do tego dochodzi opieka nad bezdomnymi zwierzętami. Jest to jedyny ośrodek pomocy weterynaryjnej w promieniu 4 godzin jazdy samochodem!
Ośrodek utrzymuje się jedynie z dotacji, dodatkowo każdego roku Gemma wraca do Anglii na kilka miesięcy, aby zarobić pieniądze na działalność Sanktuarium. Dlatego zwracam się również z prośbą do Was. Jeśli możecie, wpłaćcie choćby symboliczną kwotę na Sanktuarium. Te pieniądze bezpośrednio pomogą mi i Gemmie w niesieniu pomocy zwierzakom w Tajlandii :)
Dotacja:
A jak się odnaleźliśmy? Proste! Przez Facebook! :)
Wszystkim żądnym podróży medyków nieludzkim polecam kapitalną grupę:
Tam właśnie znalazłem post Gemmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz