Nawet nie wiem jak zacząć...
Moze napiszę wprost. Oszukano mnie. Moja praca w Baan Unrak Animal Sanctuary miała być płatna. Skromne kieszonkowe, akurat tyle, żeby zwróciło się za bilet lotniczy i leki które zakupiłem dla ośrodka oraz żeby uzbierać część kwoty na bilet powrotny.
Przez praktycznie całe moje życie wierzyłem w ludzi. Tak wiecie, po prostu zakładałem, że samemu będąc dobrym dla innych, oni odwdzięczą mi się tym samym. Proste i logiczne, prawda?... Niestety, po raz kolejny się na tym przejechałem... Może się w końcu kiedyś nauczę.
Moze napiszę wprost. Oszukano mnie. Moja praca w Baan Unrak Animal Sanctuary miała być płatna. Skromne kieszonkowe, akurat tyle, żeby zwróciło się za bilet lotniczy i leki które zakupiłem dla ośrodka oraz żeby uzbierać część kwoty na bilet powrotny.
Niestety. Życie byłoby zbyt piękne... przedwczoraj Gemma wraz z wolontariuszkami oznajmiły mi, ze ich zdaniem mam za mało doświadczenia i ze nie będą mi płacić w związku z tym. Mimo, iż od samego początku bylem z Gemma szczery - w pierwszej wiadomości napisałem jej, ze jestem świeżo po studiach, wymieniłem tematy, w których mam doświadczenie. Moje jeszcze większe zdziwienie wzbudził drugi argument, mianowicie obecnie posiadają sporo wolontariuszy, i tak właściwie to nie potrzebują teraz lekarza weterynarii. Rozumiecie? Z jednej strony mnie objechały, ze słabo sobie radze z opatrunkami, a z drugiej, ze tak właściwie to one same mogą to robić! Jestem bardzo rozgoryczony tą cala sytuacja i prawdę mówiąc nie wiem co dalej zrobię... Boli fakt, ze te dziewczyny naprawdę pomagają lokalnym zwierzakom. Może po prostu zbyt wiele czasu i uwagi poświeciły psom i zapomniały, jak powinno się traktować ludzi?...
W każdym razie zostaje w Sangkhalburi jeszcze ok 2tyg. aby pozałatwiać kilka spraw. Co zrobię potem? Jeszcze nie wiem... W październiku, po skończonym wolontariacie tutaj, planowałem udać się do Malezji, do Kuala Lumpur, pracować (tez za wikt i opierunek) w dużej, prywatnej lecznicy. Chyba będę musiał przyśpieszyć swoje plany. Przez praktycznie całe moje życie wierzyłem w ludzi. Tak wiecie, po prostu zakładałem, że samemu będąc dobrym dla innych, oni odwdzięczą mi się tym samym. Proste i logiczne, prawda?... Niestety, po raz kolejny się na tym przejechałem... Może się w końcu kiedyś nauczę.
Przykro to czytać. Widząc tytuł myślałam, że notka będzie o jakimś dramatycznym przypadku,a tu.. cóż.
OdpowiedzUsuńCzasem nawet kiedy się chce dobrze, to inni ludzie kopią po tyłku. Powodzenia dalej.
Grzechu co nie nie zabije to Cię wzmocni! nowe doświadczenia, co prawda nie takie jak się spodziewałeś! na pewno Cie wzmocni! głowa do góry, masz świetną pasję, robisz rzeczy o których inni śnią, leć dalej i bądź dalej pomocny! na pewno znajdziesz na swojej drodze życzliwych ludzi! POWODZENIA
OdpowiedzUsuńEhh chamskie. :( Może myślały, że znalazły frajera i za darmo u nich popracujesz? Nie łam się, normalni, uczciwy ludzie też istnieją!!! Powodzenia. :)
OdpowiedzUsuń